Dzień Mamy w tym roku jakiś inny. Jedno dziecko bo drugie u taty. Spacer po Starówce, która jakaś wyludniona i zamaskowana. Lody za które zapłaciłam krocie... I aparat, po który się wróciłam bo jakoś tak dziwnie na spacer bez aparatu. I zrobiłam kilka zdjęć Lenie, trzynastolatce, która każde zdjęcie komentowała krytykując - mamo, ja na tym zdjęciu mam za.. za grube nogi, za gruba jestem, mam fatalny wyraz twarzy... jeju.... a naprawdę wydawało mi się, że robię całkiem spoko zdjęcia. Dobrze, że ostatecznie ze zdjęć jest zadowolona... zadowolona bo zasiliły jej galerię na jej osobistym instagramie. Łudzę się, że skoro je tam wstawiła to oznacza że się na nich sobie podoba :) Uff :)
"Jeden obraz więcej wart niż tysiąc słów"